piątek, 17 maja 2013

Syrop z pędów sosny

Syrop z pędów sosny pamiętam jeszcze z dzieciństwa. Ta zima, wyjątkowo ciężko przechorowana w zakresie gardła, krtani i oskrzeli, kazała mi wrócić do syropu z cebuli. Kiedyś go szczerze nienawidziłam, teraz okazał się smaczną i skuteczną alternatywą syropków z apteki. Na kolejną zimę postanowiłam się przygotować - syrop z pędów sosny na pewno przegoni niejedną bakterię i wirusa:)



Pędów sosny nie wolno zrywać w lesie, szkółkach etc. Jeśli jednak macie kogoś, kto ma sosenkę na własnej działce - śmiało proście o pozwolenie. Zrywając pędy sosny należy pamiętać, żeby nie robić tego rabunkowo. Przede wszystkim - nie obrywać głównych, "szczytowych" pędów, żeby drzewko mogło rosnąć. Po drugie, jeśli na końcu gałązki jest kilka pędów - zrywać najwyżej dwa. Jeśli są tylko dwa - zostawić w spokoju. Inaczej odbierzemy sośnie możliwość rozwoju. Pędy zbieramy na przełomie kwietnia i maja. Nie mogą być za małe, nie mogą być jednak dłuższe niż 10 cm.


Składniki (wersja z cukrem):
wagowo 1:1 młode pędy sosny:cukier

Składniki (wersja z miodem):
400g pędów sosny
600g miodu

Obrane pędy sosny zasypane cukrem

Jedna ze szkół robienia soku mówi - obierać. Tak wyczytaliśmy na blogach i stronach internetowych. Jednak obieranie pędów sosny to prawdziwy hardcore i mordęga. Zwłaszcza, jeśli pędów mamy sporo. Klei się toto niemiłosiernie i w dodatku trwa wieki. Dlatego radząc się tych, którzy blogów nie piszą, ale sok robią od lat - postanowiliśmy zaprzestać daremnego trudu i nieobrane pędy drobno połamać i w ten sposób zasypać cukrem. Pędów w żadnym wypadku nie myjemy!!!!

Nieobrane, połamane drobno pędy sosny
Tak przygotowane pędy układamy w wyparzonym słoiku, warstwy zasypujemy cukrem w proporcji wagowej 1:1. Zostawiamy na miesiąc w słonecznym miejscu. Słoika nie zakręcamy a tylko przykrywamy gazą i na nią zakładamy gumkę recepturkę. Regularnie mieszamy, żeby cukier się rozpuścił w soku. Po miesiącu sok zlewamy do wyparzonych słoików lub butelek. Pędy dokładnie wyciskamy.Pasteryzujemy 15 minut lub przechowujemy niepasteryzowane w chłodnej piwnicy.

Pędy zalane miodem po lewej i zasypane cukrem po prawej
Wersja z miodem:
Miód rozpuszczamy w garnuszku (bo kto ma w maju z ubiegłorocznych zbiorów miód niezcukrzony ten frajer i dał się oszukać kupując niepełnowartościowy miód podgrzany do wysokiej temperatury, przez co miód na pewno stracił swoje właściwości), ale nie podgrzewamy go mocno. Zalewamy pędy. Dalej postępujemy podobnie jak z wersją cukrową.

Pędy sosny zalane miodem

Syrop z pędów sosny posłuży nam nie tylko do picia w razie przeziębienia. Część wykorzystamy do zrobienia nalewki sosnowej, ale o tym w innym poście.