wtorek, 2 października 2012

piorące orzechy

O piorących orzechach słyszałam wiele, ale tak jakoś nigdy nie było okazji spróbować. Aż pewnego dnia koleżanka przyniosła od koleżanki. 6 sztuk w lnianym woreczku. Mówi mi , że to na cztery prania starczy. Trudno mi uwierzyć, ale próbuję.  Orzechy wrzucam do bębna w woreczku, na wszelki wypadek z czarnymi rzeczami za którymi nie przepadam.
Według instrukcji wlewam zaledwie kilka kropel płynu do płukania. Choć tu też mam wątpliwości, bo orzechy śmierdzą octem na kilometr i mam ochotę wlać pól butelki płynu, żeby ten zapaszek zabić. Ale zwycięża rozsądek. Skoro piszą że płynu do płukania albo olejków eterycznych potrzebuję zaledwie kilka kropel to wierzę że tak być musi. Włączam pralkę i przez chwilę patrzę jak ubrania wirują w bębnie.. Nie wybuchło więc zostawiam je sam na sam z orzechami.




 Orzechy pierwszy test zdały popisowo. wyprały, ubrania były miękkie i przyjemnie pachniały tą niewielką przecież ilością płynu zapachowego. Okazało się, że pół kilograma orzechów w naszym ekosklepie na osiedlu (nienajtańszym) kosztuje 16zl. Kupiliśmy na próbę i orzechy tę próbę świetnie zdają. Dają sobie radę z brudnymi skarpetami, spodniami z grzybobrania, plamami z pomidorów na bluzkach. Ale przyznam, że białe rzeczy wciąż piorę w proszku, bo podobno po orzechach szarzeją. Nie zamierzam eksperymentować w tym temacie, ponieważ za bardzo lubię swoje białe koszulki. Proszku używam jeszcze tylko przy praniu ubrań z wełny merino, bo to co jest zasadniczą zaletą orzechów - zmiękczanie tkanin - w przypadku odzieży technicznej jest wadą. Bielizna termoaktywna, goretexy wszelkiego typu i inna odzież górska nie toleruje zmiękczaczy - zwyczajnie traci przez nie swoje zalety. Proszek zastępuje orzechy jeszcze przy praniu ręczników w 90 stopniach. Ale to tylko dlatego, że do takiego prania dorzucam zawsze kostkę która ma odkamieniać pralkę, a to chyba słabe towarzystwo dla orzechów.
Trudno mi powiedzieć jak długo używam już tych orzechów, ale mam wrażenie, że z worka nie ubyła nawet jeszcze 1/3 zawartości. 6 orzechów, zgodnie z instrukcją starcza na 4 prania do temperatury 60 stopni. I to się sprawdza - po 4 praniu orzechy robią się miękkie i przestają się pienić. 

Na początku pracy nad wym postem chciałam przekonywać was, że to świetny wybór tym, na ile sposobów można wykorzystać orzechy w domu - wyliczać pranie, zmywanie, mycie włosów czy opryskiwanie mszyc. Stwierdzam jednak, że to możecie przeczytać na każdej stronie oferującej orzechy do sprzedaży. Nie będę powielać tej wiedzy. Za to napiszę, że wg mnie orzechy mają kilka zasadniczych zalet - na pewno wychodzą taniej niż jakikolwiek proszek (biją na głowę nawet te najtańsze!!), są ekologiczne - kupuje się je w lnianym worku, nie mają pudełek, folii, produkcja nie powoduje morza ścieków i góry śmieci a to co wypływa po praniu z naszej pralki dużo łatwiej oczyścić niż chemię z proszków i płynów do prania. Poza tym orzechy naprawdę dobrze piorą (zaznaczę tu że nie mam dzieci i nie wiem czy z czekoladą pomieszaną z kleikiem sobie poradzą;) i dają miękkie, pachnące ubrania (orzechy wzmacniają efekt zapachowy płynów i olejków eterycznych). No i rzecz najważniesza - orzechów nikt na zwierzętach nie musi testować - od początku do końca są bezpieczne dla nas i dla środowiska. Czyli - SAME PLUSY!!


Edit:
Dziś w orzechach piorę też białe rzeczy. Wystarczy do prania dodać sody oczyszczonej i nie szarzeją!