Kolczaka widziałam po raz drugi w życiu - ale teraz już wiedziałam, że to się je. I że podobno warto ;)
Tych pięknych strojniś się za to nie je ale ja pasjami muchomory fotografuję. Skoro nie mogę ich zabrać do domu to chociaż zdjęcie mi po nich zostaje.
A to już rydze. I choć jeszcze jest ich w lasach mało - na pewno to dopiero początek sezonu. Z rydzem jest trochę tak, że w lasach oddalonych o kilka kilometrów może zachowywać się zupełnie inaczej, gdzie indziej rosnąć i z różnym natężeniem. Nam udało się tym razem przywieźć do domu ponad 4 kg grzybów - w tym kilka koźlarzy czerwonych i rydze. A że ja jestem psychofanką kozaków - za tydzień pewnie znowu zapolujemy na grzyby. Tymczasem już wkrótce marynata do rydzów i inne rydzowe kuchenne tajemnice.
A rezultat sobotniej wycieczki do lasu jest taki:
I taki: