Do suszenia kani nie myjemy. Delikatnie oczyszczamy kapelusze z piasku. liści i igieł. Zaletą (kolejną) tego grzyba jest to, że kapelusz rozwija się wysoko nad ziemią, a więc nie jest on zbyt mocno upiaszczony. Po oczyszczeniu kanie dzielimy na trójkąty. Na początku chciałam ususzyć całe kapelusze, ale pragmatyzm zwyciężył. Po pierwsze - takie trójkąty o wiele łatwiej było poukłdać w suszarce. Po drugie - łatwiej się je przechowuje. A po trzecie - i chyba najważniejsze - odkryłam, że kanie także mogą być robaczywe. Krojenie ich było jednocześnie testem na robaka. Najlepiej suszyć młode kapelusze, które nie są nasiąknięte wodą ani robaki nie zdążyły się na nie wdrapać, ale ja wolałam sprawdzić czy nie robię mięsnego suszu...
Moje kanie były młode i jędrne. O dziwo suszyły się dużo dłużej niż wilgotne kozaki zebrane tego samego dnia.
Wysuszone kanie przechowujemy zawinięte delikatnie w ściereczkę, w pudełku albo papierowej torebce. Najlepsze do tego celu jest pudło na kapelusze ;)
Zimą, kiedy zatęsknimy za kaniami - wystarczy wyjąć sucharki kaniowe z pudełka, zamoczyć w mleku i...smażyć tak jak zwykle.